W dzisiejszej katowickiej Gazecie Wyborczej ukazał się tekst na temat mojego projektu fotograficznego o architekturze powojennej w Województwie Śląskim.
Zima spowolniła moje prace nad tym tematem i myślę, że jest to dobry czas na małe podsumowania, wyciąganie wniosków, planowanie kolejnych etapów pracy. Temat ten realizowałam w ramach stypendium marszałka województwa śląskiego w dziedzinie kultury, przez ostatnie kilka miesięcy. Polegał on na dokumentowaniu budowli powstałych na przestrzeni lat 1945 - 1989 w granicach obecnego województwa.
I tak: byłam w 17 miastach, sfotografowałam blisko 400 miejsc, powstało mnóstwo fotografii. Nie będzie to monografia, ale starałam się dokumentować jak najwięcej. Budynki mieszkalne, osiedla mieszkaniowe, szpitale, przychodnie, przedszkola, szkoły, uczelnie, dworce, pomniki, rzeźby terenowe, mozaiki, obiekty kultury, pawilony handlowe, biurowce, budynki instytucji wszelakich, hale sportowe, zabudowania przemysłowe, kościoły, restauracje, hotele, domy wczasowe. Ilość obłędna... ale na szczęście bardzo pomocny okazał się mój tato, który jako architekt jest w stanie merytorycznie kontrolować te moje poczynania.
Bywały miejsca mało ciekawe, ale też takie które zaskakiwały i cieszyły. Takie, które zmieniły się zupełnie, i takie które trwają w stanie nienaruszonym. Budynki urody niezaprzeczalnej i zdecydowane paskudy. Są też takie, które za chwilę znikną. Niektórych już nie ma. Sporo czasu i miejsca na blogu poświęcam ostatnio katowickiemu dworcowi. Dokumentuje wyburzanie tego obiektu, które to uważam za błąd. Oczywiście budynek ten w sposób oczywisty wpisuje się w temat mojej pracy i dlatego poświęcam mu tyle uwagi.
A za chwilę nie będzie Pałacu Ślubów, pewnie Hotelu Silesia, i ciekawe co się stało z mozaikami ze Stadionu Śląskiego...
Najczęściej architektura tych czasów kojarzy się źle, nie jest uważana za wartościową, a co za tym idzie nie jest traktowana z należytym szacunkiem.
Pierwsze wnioski są takie, że albo te obiekty nie były całe lata remontowane i z tego powodu są w fatalnym stanie, ich wygląd pozostawia wiele do życzenia co nie przysparza im wielbicieli, lub - w mniejszym stopniu - są już po remontach i trzeba przyznać, że nie zawsze wychodzi im to na dobre.
Dominuje styropian i obłędne kolory, czasem przebudowa/remont zmienia zupełnie pierwotny zamysł. Na przykład: szkoła podstawowa przy ul. Iłłakowiczówny w Katowicach - większość Koszutki jest w jednym stylu, zabudowań z czasu socrealizmu. Front szkoły na wysokości parteru (czyli tylko część frontowej elewacji) został pomalowany na zielono i żółto, a niedawno wymieniono drzwi na brązowy plastik. Lub fatalna przebudowa Kina Kosmos, które nie było może przecudnej urody budynkiem, ale było częścią okolicznych zabudowań w tym samym stylu. Tworzyło całość, miało kontekst.
Przykładów tych negatywnych jest niestety dużo więcej, ale nie chcę się tutaj o nich rozpisywać.
Dla jasności - nie jestem absolutnym i bezkrytycznym fanem tejże architektury. Dostrzegam jedynie, że spora część tych ciekawszych egzemplarzy ulega zniszczeniu na różne sposoby, że nastaje czas styropianu i kolorów, pod którymi znikają detale, które może nie były cudnymi rzeźbieniami, ale na pewno stanowiły o zróżnicowaniu formy. Przykład: jeśli pokryjemy styropianem blok z czasu socrealizmu to prawie pewne jest, że znikną detale elewacji takie jak
gzymsy, obramowania okien i inne. A blok z lat 70-tych, który pierwotnie był pokryty kafelkami i płytami z mozaiką i błyszczał w słońcu będzie wyglądał dokładnie tak samo, styropianowo, jak ten pierwszy. Nie rozróżnimy czasu powstania, będzie to dokładnie to samo pudełko z oknami. Będą się prześcigały jedynie intensywnością kolorów.
Przeglądam materiał zgromadzony do tej pory i czym dłużej zastanawiam się nad tym tematem, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że "ugrzęzłam" na dłużej...
Zależy mi na dokumentowaniu tych miejsc, ale też na poznawaniu historii związanych z tymi miejscami, czasem kiedy powstawały i ... ludźmi, którzy zamieszkują, lub przebywają w tych murach. Więc wszystko wskazuje na to, że zakres tych działań nieustannie się powiększa, a jednocześnie będzie zmuszał do uszczegółowień tylko w miejscach wybranych.
W czasie obecnej zimy zajrzę w te miejsca gdzie drzewa bez liści pozwolą mi w końcu na wykonanie fotografii, a gdzieniegdzie skończyły się remonty, które wcześniej uniemożliwiły fotografowanie.
Na pewno w przyszłym sezonie wiosenno-letnio-jesiennym wracam do dokumentowania tych miejsc, chcę jeszcze odwiedzić kilka miast. Liczę też na odzew mieszkańców województwa - nie jestem w stanie "przeszukać" absolutnie wszystkich kątów, a nie chciałabym pominąć czegoś ciekawego - rzeźby, mozaiki, budynku.
A z planów najbliższych: w styczniu wystawa "robocza", czyli taka pierwsza papierowa odsłona tych moich działań, szczegóły wkrótce. W lutym slideshow w ramach comiesięcznych pokazów Gliwickiej Grupy Fotograficznej "Precel".
A docelowo - marzy mi się piękne papierowe wydanie...
W dalszych częściach bloga, w starszych wpisach, jest kilka odsłon projektu. Będę też - może z nieco większą intensywnością - publikować kolejne.
bardzo fajna wypowiedź! ;)
OdpowiedzUsuń