Przywołam artykuł "All Rights 'Reserved', czyli przygoda pewnej amerykanki" opublikowany w zeszłym roku w Gazecie Wyborczej - TUTAJ.
Przyznam, że tego typu praktyki dużych marek odzieżowych są dla mnie po prostu nieprawdopodobne. Oczywiście, może to być wina nierzetelnego grafika, ale przecież jest on zatrudniany przez konkretną firmę i właśnie ta firma podpisuje się pod finalnym produktem. Oczywistym jest, że gdybym weszła do sklepu Reserved, wybrała sobie kilka ciuszków i próbowała z nimi wyjść bez zapłaty, zostałabym zatrzymana przez ochronę i oskarżona o kradzież. Ciągle zaskakuje mnie, że ściąganie fotografii z internetu i wykorzystywanie ich do różnych celów, nie jest powszechnie traktowane jak zwykła kradzież. A w przypadku kiedy mówimy o dużej firmie odzieżowej i komercyjnym wykorzystaniu zdjęcia - sprawa jest po prostu bulwersująca. Mam nadzieję, że właściciele fotografii wywalczą w sądzie wysokie odszkodowania.
A sprawę kradzionych fotografii przypomnieli internauci, po tym jak na fanpejdżu firmy Reserved na FB pojawiło się ogłoszenie o tym, że firma potrzebuje fotografa do zrealizowania sesji - za darmo. Po oburzeniu wielu zawodowych fotografów i komentarzach pod ogłoszeniem - anons został usunięty. Ale dyskusja nadal tam trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz